każde z was wyniosło z tego inną naukę, inne
wzory. I inne poglądy na miłość, rodzinę, małżeństwo. Zmarszczki na czole Pierce'a pogłębiły się. - Daj spokój - zaśmiała się Amy. - Nie powiesz mi chyba, że nie zaskoczył cię wybór twojej siostry. Wybrała sobie męża... raczej mało typowo. - Sięgnęła po stojący na niskim stoliku kieliszek. - Nie jestem od niej aż tak dużo młodsza - zagadnęła. - Gdy Cynfhia przyjechała z pastorem Winfhropem do Łebo, wzbudziło to wiele emocji. - Uśmiechnęła się szeroko. - Wiesz, jak to jest w małych miasteczkach. Zwykle huczą od plotek. To rodzaj rozrywki. Pierce rozluźnił się i uśmiechnął lekko. Ucieszyła się, że tak zareagował. - Ludzie szeptali o... - zniżyła głos do porozumiewawczego szeptu - ... o różnicy wieku. Pierce roześmiał się na cały głos. - Oczywiście bez złych intencji - ciągnęła Amy. - Po prostu był nowy temat do rozmów. Sposób na zabicie czasu. - Umilkła i napiła się wina. Smakowało wybornie, przywoływało wspomnienie niedawnych upojnych pocałunków. Spróbowała się skupić. - Nawet marny psycholog doszedłby do wniosku, że twoja siostra szukała kogoś, kto przypominał jej ojca. Pierce spoważniał i zamyślił się. - Wiesz - powiedział po chwili. - Przyznam, że miałem podobne odczucie, gdy Cynthia oznajmiła o zamiarze poślubienia Johna. - No widzisz. Jednak w twoim wypadku wpływ ojca był krańcowo różny. Masz zupełnie inne podejście do rodziny. Pierce pokiwał głową. Grunt został przygotowany. Nadeszła pora na pokazanie mu tego, czego sam nie widzi. I z czego nie zdaje sobie sprawy. To będzie jej maleńki, ale bardzo cenny prezent. - Powiedziałeś - zaczęła - że jesteś taki sam jak twój ojciec. Najważniejsza jest praca. W twoim życiu nie ma miejsca na rodzinę i dzieci. - Umilkła na chwilę, by to, co zamierzała powiedzieć, wywarło większy efekt. -Zastanawiam się, czy przypadkiem sobie tego nie wmówiłeś. Pierce zmarszczył czoło, ale Amy nie zrażała się. Była zdecydowana doprowadzić swój wywód do końca. Może dzięki temu Pierce wydostanie