chłopcy go słuchali. Teraz pochlapią się w
wodzie. Myśl, że chłopcy nie umieją pływać, budziła w nim niepokój. W tym roku woda jest wyjątkowo ciepła. Może to dobra okazja, by zacząć naukę. Szybko się okazało, że Amy miała rację. Chłopcy rzeczywiście podchodzili do wody z rezerwą. Obawiali się zanurzyć głowę, nie wchodzili dalej niż po kolana. Po godzinie beztroskich zabaw i gry w piłkę, Pierce zapytał, czy chcą nauczyć się pływać. Jeremiah, bardziej odważny i żądny przygód, pierwszy się zdecydował. Benjamin pobladł i zamilkł. - Nie bój się, Benjamin - próbował dodać mu odwagi brat. - Nic złego się nie stanie. Benjamin zadziornie uniósł brodę, urażony podejrzeniem o tchórzostwo. - Ja się niczego nie boję! - To bardzo dobrze - łagodził Pierce. - Musicie tylko wiedzieć, że nie nauczycie się pływać od razu. Wszystko po kolei. Najpierw trzeba się przełamać i zamoczyć buzie. Potem nauczyć się wstrzymywać oddech pod wodą. Oswoić się z nią. Obrał dobrą taktykę, łącząc naukę z zabawą. Byli blisko brzegu. Chłopcy najpierw puszczali bąbelki pod wodą. Później zachęcił ,ich, by usiedli na piasku, tak że woda sięgała im do szyi. Dalej poszło już łatwiej. Chłopcy dali się namówić na zamoczenie głowy. Wynurzyli się z wesołym wrzaskiem, niezmiernie z siebie zadowoleni. Następny etap okazał się trudniejszy. Położenie się płasko na wodzie i udawanie „topielca", nie przyszło tak łatwo. Benjamin przełamał się pierwszy. Pierce, podtrzymując go, zachęcił, by uniósł nóżki. - Utopię się! - bał się malec. - Nie pozwolę ci się utopić - zapewnił Pierce. - Musisz mi uwierzyć. Chłopczyk wlepił wzrok w wujka, a po chwili jego napięte ciało zaczęło się rozluźniać. Nad powierzchnią wody pojawiły się jego stopy. - Spokojnie - powiedział Pierce. - Trzymam cię. - Po paru minutach, gdy miał pewność, że dziecko jest gotowe, zapytał: - Chcesz teraz spróbować sam? - Tak - cichutko wyszeptał Benjamin. Pierce delikatnie cofnął rękę spod jego pleców, ale stał tuż obok. Po chwili wysoko