- Dobry wieczór, szeryfie.
Mark był wysoki, ale Gavin 0'Neal - jeszcze wyŜszy, co Mark miał mu bardzo za złe. - Cześć, Mark. Przepraszam za spóźnienie, ale musiałem odtransportować więźnia do Midland. Wspomniałeś przez telefon, Ŝe dziś u Wincroftów dowiedziałeś się czegoś ciekawego. - Tak. - Mark podszedł do biurka i wyjął z szuflady plastikową torebkę. - Jak ci juŜ wspomniałem, chodzi o strzykawkę. UŜywają ich hodowcy koni, ale ta jest zwykła, robi się nią zastrzyki chorym w szpitalach. Gavin wziął od Marka torebkę i przyjrzał się znajdującej się w niej strzykawce. - Wspomniałeś Nicie o tym znalezisku? - Nie. - Mark potrząsnął głową. - Nikomu o tym nie mówiłem. Na szczęście byłem sam, gdy to znalazłem. - To dobrze - stwierdził Gavin. - Ludzie mogliby wziąć to na języki i kalkulować, czy ma to związek z morderstwem Jonathana, bo krąŜy po mieście pogłoska, Ŝe przyczyną jego śmierci jest trujący zastrzyk. Laboratorium jest juŜ zamknięte, ale dam im to z samego rana. Potrwa trochę, zanim dostanę wynik. W środę na naszym wieczornym spotkaniu będę juŜ go miał. - Tu jest lista nazwisk ostatnich klientów Nity. - Gavin skinął głową. - Są tam wszyscy, którzy korzystali z jej usług, równieŜ ci, którym dawała lekcje jazdy konnej, i równieŜ ci, którzy trzymają konie w jej stajniach. Gavin aŜ zagwizdał, gdy Mark podał mu kartki maszynopisu. - Wygląda na to - powiedział - Ŝe interes kwitnie. - Tak. I dlatego chce, Ŝebyśmy przystopowali to, co się dzieje. Jeśli wieść się rozejdzie, moŜe stracić robotę. Ludzie będą się bali ją popierać. - No właśnie - rzekł Gavin spoglądając na zegarek.- Nie cierpię się spieszyć, ale mam wpaść do „Royal Diner" na małą kawę, nim zamkną budę. Mark uniósł brew, wiedząc, Ŝe mała kawa to nie jedyny powód pośpiechu Gavina. Stłumił uśmiech. - Masz szczęście, szeryfie, zrobiłem właśnie kawę, na którą cię zapraszam. Gavin obrzucił go spojrzeniem, po czym rzekł: - Przepraszam, ale nie mogę skorzystać. Dziękuję za zaproszenie. I szybko ruszył ku drzwiom. Mark pomyślał, zamykając drzwi za Gavinem, Ŝe ten facet, świadomie czy nieświadomie, zachowuje się jak prawdziwy męŜczyzna. Alli otworzyła okno i uśmiechnęła się. Dostała dobry stopień od profesora Jonesa. Profesor nie był hojny w ocenach i trzeba było porządnie przysiąść fałdów, Ŝeby na koniec semestru nie znaleźć się wśród najgorszych. Widziała juŜ światełko w tunelu. W ciągu następnych czterech semestrów przerobi materiał z dwóch lat i w przyszłym roku w grudniu moŜe skończyć studia. - Wróciłaś. Obejrzała się. Zobaczyła, jak Mark wyłania się z cienia i staje tuŜ przed nią. Napotkała jego wzrok, zmuszając serce do spokoju. - Tak, wróciłam. Patrzyła na niego. Miał na sobie niebieską piŜamę i szlafrok o podobnej barwie. - Nie przypuszczałam, Ŝe cię tu zastanę - mówiła szybko, starając się na niego nie patrzeć, nie widzieć, ale wiedziała, Ŝe niebieski to jego kolor. - Myślałam, Ŝe będziesz juŜ w łóŜku. - Bo tak było. Wstałem tylko, by napić się wody. - Aha. - A jak twoje zajęcia? Chciała powiedzieć, Ŝe nic mu do tego. Ale skoro społeczeństwo dopłaca do jej