- Dlaczego? - Z mroku wynurzyła się twarz Susan. -
Pachnie bosko! - Bo po pierwsze, nie sądzę, żeby był specjalnie świeży, po drugie, za długo tkwił w żarze reflektorów, a poza tym nie piekł się tyle, ile powinien. Nie wydaje mi się, żeby zatrucie salmonellą było tym, czego nam trzeba najbardziej. - Ale i tak zapach jest fantastyczny - upierała się Susan. - Więc najwyraźniej zapachy potrafią kłamać. Mogę powiedzieć tyle, że Fernand Point musi przewracać się w grobie. Po nakręceniu pierwszego odcinka Lizzie, Susan i Ar-den odlecieli z Lyonu do Nicei, skąd samochodem pojechali przez granicę do San Remo. Bill i Gina pokonali tę trasę pociągiem, reszta ekipy zaś wyruszyła do miejsca przeznaczenia autostradami przez Niceę i Ventimiglia. Il Dottore- jak poinformowano Lizzie w recepcji hotelu Palazzo Grandę (Christopher wybrał go ze względu na doskonałe warunki dla osób na wózkach) - był już na miejscu razem z signońną Spence oraz ragazzi i czekał na nią w jednym z dwóch zarezerwowanych apartamentów, tym, który uznał za konieczne przeznaczyć wyłącznie dla ich osobistego użytku. Drugi, trzypokojowy, zajmowała Gilly razem z dziećmi. - W ten sposób zapewnimy sobie więcej swobody - tłumaczył żonie przed wyjazdem. Lizzie poczuła skurcz żołądka. Seksualna powściągliwość Christophera w czasie gorączki przedwyjazdowej bynajmniej nie zmniejszyła jej obaw, przeciwnie, wprawiła ją w tym większe zdenerwowanie. Była pewna, że on tylko czeka na odpowiedni moment i bardziej sprzyjające warunki. - W porządku? - spytała ją Susan, kiedy szły do windy. - Trochę jestem zmęczona - odparła Lizzie i po raz kolejny upomniała się w duchu, by z niczym się nie zdradzić. - Całe dwa dni wolnego - cieszyła się Susan. - Mamy basen z morską wodą i na pewno fantastyczne jedzenie. Pełny odlot! - Przynajmniej dopóki nie będę musiała gotować. Cały niepokój rozwiał się w chwili, gdy zza zamkniętych drzwi usłyszała rozradowane głosy dzieci. - Mamusia! - Sophie, prześliczna w bladoniebieskiej plażowej sukience i z bosymi nóżkami, zobaczyła ją pierwsza i od razu rzuciła się jej na szyję. - Hej, mamo. - Edward, który jak przystało na dwunastolatka, wolał bardziej powściągliwe powitanie, podszedł do niej z nowiutkim modelem Canona Sureshot dyndającym na szyi. Lizzie na moment przymknęła oczy, chłonąc żywe