straszne, gdyby nagle... rozwiały się moje nadzieje.
– Rozumiem, ale dotąd nic takiego się jeszcze nie zdarzyło. – A gdyby...? – Spojrzała jej błagalnie w oczy. – Jeśli powiem ci, kto to taki, czy poinformujesz mnie, na co się zgodzili? Kobieta wahała się, ale tylko przez chwilę. – Dobrze. Więc kim są ci szczęśliwcy? – Richard i Kate. – Richard i Kate. – Ellen wyraźnie się ucieszyła. – Świetny wybór, Julianno. To wspaniałe małżeństwo i mogą dużo dać dziecku. – Stuknęła parę razy w leżącą na biurku teczkę. – Akurat mam tu ich papiery. Zaraz sprawdzę, na co się zgodzili. Otworzyła teczkę i przerzuciła parę kartek. Wkońcu zaczęła czytać. Julianna myślała, że serce wyskoczy jej z piersi. Musiała się powstrzymywać, by nie wydrzeć Ellen dokumentów. – Mogą się z tobą spotkać. Zgodzili się na wysyłanie zdjęć i wymianę listów. W pierwszym roku będziesz mogła odwiedzać ich co kwartał. – Uniosła oczy, spoglądając na Juliannę. – No i co? – Bardzo dobrze – odpowiedziała zamyślona. – To daje mi duże... pole manewru. – Spojrzała wdół, żeby ukryć wyraz triumfu. – Sama jeszcze nie wiem, czego chcę. Muszę się zastanowić. Chcę... chcę podjąć najlepszą decyzję. Ellen pokiwała głową. – Jestem pewna, że Richard i Kate to zrozumieją, a ty idziesz we właściwym kierunku. To wymarzeni rodzice dla twojego dziecka. Julianna spojrzała na biurko. Wystarczyłaby chwila, a poznałaby nazwisko Richarda. Nagle przyszedł jej do głowy pewien pomysł. – Dziękuję bardzo. Pójdę już. – Podniosła się ciężko z miejsca. – Nie czuję się najlepiej. Ellen szybko wyskoczyła zza biurka. – Co się dzieje? Czy coś cię boli? – Nie... tylko trochę... – Julianna zatrzepotała rzęsami. – Trochę jest mi słabo. Ellen złapała ją za rękę. – Chodź, w poczekalni jest kanapa. Będziesz się mogła tam położyć. Julianna potrząsnęła lekko głową. – Nie, nie trzeba. Siądę... tutaj. Czy mogę prosić o coś do picia? Kobieta pomogła jej usiąść i skinęła głową. – Już lecę. Zawołaj, jakby coś się działo. Gdy tylko wyszła, Julianna skoczyła na równe nogi, sięgnęła po teczkę z napisem ,,Kate i Richard’’ i otworzyła ją na pierwszej stronie. – Ryan – szepnęła do siebie. – Lakeshore Drive 361, Mandeville. Zamknęła teczkę i powtórzyła te informacje kilka razy. Po chwili Ellen wróciła ze szklanką soku. Naprawdę się spieszyła i wyglądała na przestraszoną. – Pij – powiedziała do omdlałej Julianny. Posłusznie wykonała jej polecenie. – I jak? Lepiej? – spytała z nadzieją Ellen. – Tak. – Julianna uśmiechnęła się do niej blado. – Już wracają mi siły. – Jesteś pewna? Może jeszcze soku? Albo może coś zjesz? Zdaje się, że Madeline powinna mieć jakieś ciastka. – Nie, dziękuję. Nie jestem głodna – zapewniła ją, a ponieważ Ellen wciąż nie wyglądała na przekonaną, dodała: – Jadłam w barze. Czasami po prostu robi mi się słabo. – No tak, to przecież ciąża. – Ellen uśmiechnęła się z wyraźną ulgą. –