Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/ubranka.waw.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra14/ftp/ubranka.waw.pl/paka.php on line 5
gazy po cebuli

gazy po cebuli

  • Renat

gazy po cebuli

16 May 2022 by Renat

z nas identyfikuje się z osobą, która rozwiązuje jakąś sprawę kryminalną, kiedy oglądamy film lub czytamy książkę. Ale nie Mandy. Ona identyfikowała się z ładnymi ofiarami o niebieskich oczach i blond włosach. Z nikomu niepotrzebnymi blondynkami, panno Conner. Piękna kobieta, która żyje wyłącznie po to, żeby zabił ją jakiś obłąkany morderca. Rainie nadal była wstrząśnięta, kiedy podjeżdżała pod nieduży budynek mieszkalny, w którym mieściło się biuro Phila de Beersa. Chmury przesłoni¬ ły niebo. Ponad chmurami świecił księżyc, a mimo to było jakoś duszno Nawet świerszcze się nie odzywały. Wysiadła z samochodu zgarbiona i poruszona. Była gotowa strzelać a dopiero potem zadawać pytania. O dziewiątej Kimberly powinna już znaj- 146 dować się w swoim względnie bezpiecznym mieszkaniu. Quincy prawdopodobnie wyjaśnił wszystko ze swoim szefem w Quantico i właśnie wracał do Nowego Jorku. Rainie musiała jeszcze załatwić dwie sprawy, potem nade¬ szłaby jej kolej. Zatrzymała się pośrodku pustego parkingu i zaczęła wpatrywać się w gęsty mrok. Gdzieś poza zasięgiem wzroku słychać było szum samochodów na autostradzie. Światło latarni odbijało się od błyszczących kamyków w asfalcie. Poczuła intensywny zapach kapryfolium i jeżyn. - Witam panią. Przestraszyła się i odwróciła gwałtownie, jednocześnie sięgając po swojego glocka. Phil de Beers, niewysoki, elegancko ubrany mężczyzna, stał w drzwiach budynku. Patrzył na nią z zaciekawieniem. Był bardzo podobny do osoby ze zdjęcia przesłanego Internetem. - Zechce pani wejść? - spytał uprzejmie. Zadrżała, po czym przytaknęła. - Przygotowałem kawę - powiedział chwilę później, zachęcając gestem do wejścia. -Nie wiem, co jest z tymi burzami. Generują taką wilgotność, że szczury po prostu się topią. Ja odczuwam wtedy potrzebę napicia się czegoś gorącego. Albo whisky. Ale ponieważ jest to wizyta zawodowa, poprzestaną na kawie. - Świetnie - odparła Rainie, czym zasłużyła sobie na szeroki serdeczny uśmiech. - Przyłapała mnie pani. Mam nieduży zapas czegoś mocniejszego... - Tak - powiedziała ponuro - ale jestem alkoholiczką. Napiję się tylko kawy. - Świetnie - odpowiedział. Rainie stwierdziła, że już go bardzo lubi. Najpierw weszli do malutkiej kuchni, z której korzystali wszyscy mieszkańcy budynku. Phil dolał sobie do kawy odrobiną whisky. Rainie zaczęła dodawać śmietanki i cukru, aż detektyw de Beers wreszcie się roześmiał. - Widzę, że jest pani uzależniona - skomentował. - Cukier i tłuszcz to powszechnie akceptowane narkotyki. - Na dodatek dobrze je pani toleruje - zapewnił, przyglądając się uważnie jej figurze. Weszli do biura. Usiadł przy biurku w czerwonym skórzanym fotelu. Dla Rainie pozostało stare kuchenne krzesło, które -jak wywnioskowała - miało zniechęcać interesantów do zbyt długich wizyt. Phil podniósł nieduży szklany talerz. - M&M'sa? Rainie pokręciła głową. On wziął pełną garść. - Ja też mam problemy z uzależnieniem - przyznał wesoło. Zaczął żuć cukierki, a w tym czasie Rainie przyglądała się gabinetowi. 147

Posted in: Bez kategorii Tagged:
Warning: sizeof(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/hydra14/ftp/ubranka.waw.pl/index.php on line 162

Najczęściej czytane:

zdecydowała się nie zapalać światła. Jeśli załatwi swoje potrzeby w ciemności, szybciej będzie mogła zapaść ponownie w sen. Skulona, zsunęła się z łóżka i po omacku obeszła je, kierując się w stronę łazienki. Znała już na pamięć rozkład mebli w pokoju, mogła więc bez problemu dotrzeć do toalety... a raczej mogłaby, gdyby nie potknęła się o parę ciężkich buciorów zagradzających jej drogę. Oprzytomniała natychmiast. Buty znajdowały się na czyichś nogach. 28 Jej okrzyk stłumiła brudna dłoń przytknięta do twarzy. Druga ręka chwyciła ją za włosy i pchnęła twarzą w dół na łóżko. Intruz rzucił się na nią, przyduszając do pościeli, ale Sayre nie przestała walczyć. - Jeśli będziesz dalej się tak szamotać, wyrwę ci włosy, przysięgam na Boga! Może i są śliczniutkie, ale oskalpuję cię i zachowam je sobie na pamiątkę. - Napastnik szarpnął ją za włosy tak mocno, że poczuła, jak do oczu napływają jej łzy. Przestała się wyrywać i zastygła nieruchomo. - Tak lepiej. - Intruz otarł się o jej pośladki. - No i proszę. Czy nie jest wygodniej? Może chciałabyś wypróbować ze mną kilku sztuczek, których nauczyłem się w więzieniu? Wydała z siebie okrzyk strachu i wściekłości, zduszony jego dłonią. Roześmiał się, słysząc te stłumione dźwięki. - Wyluzuj się, Ruda. Twój tyłeczek jest niesłychanie kuszący, ale nie mam czasu na miłosne igraszki. Przyszedłem porozmawiać, ale przysięgam, że jeśli będę musiał, zrobię ci krzywdę. Rozumiemy się? Wduszona w pościel, z dłonią na twarzy, Sayre nie mogła oddychać. Nie wierzyła, że wkradł się do jej pokoju wyłącznie w celach konwersacji, lecz mimo to kiwnęła głową na zgodę, aby uniknąć uduszenia. - W porządku. Zabiorę rękę z twoich ust. Jeśli krzykniesz, będzie to ostatni dźwięk, jaki z siebie wydasz. Powoli cofnął dłoń. Sayre powstrzymała odruch oblizania warg, bo już sama myśl o brudnym łapsku na swoich ustach napełniała ją odrazą. Napastnik zsunął się z niej, ściskając przy tym mocno jej pośladki. Uwolniona, odwróciła się na plecy i usiadła, ocierając usta wierzchem dłoni. Nagle w pokoju zapłonęło światło. Sayre zamrugała od nagłej jasności. Chwilę potem zobaczyła Klapsa Watkinsa, z ręką wciąż na wyłączniku lampy nocnej, która świeciła jasno przez otwór na szczycie klosza prosto na jego twarz, nadając jej upiorny wygląd. Cień jego głowy na ścianie wyglądał jak potwór z dziecięcych koszmarów. Prezencja Watkinsa nie poprawiła się od czasu, gdy zaczął ukrywać się przed policją. Jeśli już, to wyglądał jeszcze gorzej niż zazwyczaj. Zęby wydawały się dłuższe i bardziej pożółkłe, a kozia bródka bardziej wyleniała. Twarz wychudła do tego stopnia, że widać było na niej wszystkie kości, groteskowo wyraźnie. Cienka szyja wyglądała jak u sępa, a ogromne uszy jak dwa przydatki doczepione do jego głowy dla uzyskania komicznego efektu. - Cześć, Ruda. Sayre czuła, jak serce łomocze jej w piersi, w ustach miała ogromną suchość, starała się jednak nie okazywać strachu. Spojrzała na drzwi. - Nawet o tym nie myśl - rzucił, roześmiawszy się paskudnie. - Na pewno bym cię dorwał, zanim dobiegłabyś do drzwi, a wtedy musiałbym złamać moją obietnicę, że nic ci nie zrobię. - ...

Szczerząc zęby w uśmiechu, wyciągnął nóż z cholewy buta i postukal tępą stroną ostrza o wnętrze swojej dłoni. - Jak się tutaj dostałeś? - Jestem przestępcą, pamiętasz? Włamałem się w ciągu sekundy, bezszelestnie. Głupio z twojej strony, że nie używasz łańcucha na drzwiach. Samotna kobieta... powinnaś wiedzieć najlepiej. Sayre nie chciała myśleć o tym, jak długo Watkins był w pokoju, zanim się obudziła. Poczuła dreszcz obrzydzenia na myśl, że siedział w fotelu przy jej łóżku, obserwując, jak śpi, wsłuchując się w jej oddech. Może to jego zapach ją obudził? Nie mył się przynajmniej od kilku dni i jego smród przyprawiał Sayre o mdłości. - Prawdziwe? - Podniósł do światła diamentowe kolczyki, które odłożyła przed snem na szafkę nocną. Zaczął się przyglądać, obracając je, oceniając ich wartość. - Tak. Weź sobie, jeśli chcesz, - Dzięki. Chyba tak zrobię. - Włożył biżuterię do kieszeni w brudnych dżinsach. - Nie mogę jednak wyjść, dopóki sobie trochę nie pogawędzimy. - O czym chcesz ze mną rozmawiać? - Wiesz, że jestem poszukiwany przez policję? - Zaatakowałeś mojego brata nożem. - Gówno prawda. Chciałem go tylko nastraszyć. To on sprawił, że go zraniłem. Zrobił to naumyślnie. Chociaż sama przedstawiła podobną teorię Beckowi, spytała teraz: - Po co Chris miałby to robić? - Ponieważ chciał, żebym wyszedł na zabójcę. - Chris uważa, że zamordowałeś naszego brata. Czy to prawda? Zamiast odpowiedzieć, Watkins otworzył szufladę w szafce nocnej, wyciągnął stamtąd Biblię i rzucił na łóżko, tuż obok Sayre. - Księga Rodzaju, rozdział czwarty - powiedział. - A więc znasz Biblię? - odparła chłodno, nie wykonując najmniejszego ruchu. - W Angoli co tydzień brałem udział w nabożeństwach. Pomagałem rozdawać śpiewniki i w ogóle. Dobrze to wyglądało w moich papierach. - Zapewne doskonale równoważyło sodomię. - Nazywasz mnie pedałem? - Jego oczy zalśniły złowrogo. - Już ja cię nauczę, że się mylisz. Sarkazm Sayre okazał się fatalną pomyłką. Dała mu powód do udowodnienia jej czegoś. Kiedy rzucił się na nią, próbowała się skulić w najdalszym kącie łóżka, ale znów chwycił ją za włosy i przyciągnął do siebie. Przyłożył czubek noża do jej policzka i zaśmiał się, gdy znieruchomiała. - Tak myślałem, że to przyciągnie twoją uwagę. Nie chcesz, żebym pokancerował tę śliczną buźkę, prawda? - Brutalnie rozłożył jej nogi i stanął między udami, wypychając biodra w kierunku jej twarzy. - Wyszczekana jesteś, nie powiem, ale znam doskonały sposób, żeby zamknąć ci usta. - Musiałbyś mnie zabić - To też może być zabawne. W tym momencie szczęknęła włączająca się klimatyzacja. Klaps zareagował na hałas, gwałtownie odwracając głowę w kierunku, skąd dochodził. Poczuł wyraźną ulgę, gdy zrozumiał, co to było, niemniej stracił czupurność. Puścił włosy Sayre i nerwowo odsunął się od niej. - Bardzo bym chciał w pełni wykorzystać sytuację, ale i tak już spędziłem tu za dużo czasu - powiedział. Podniósł Biblię i potrząsnął nią w kierunku Sayre. - Powiedz szeryfowi Harperowi, żeby przeczytał opowieść o Kainie i Ablu. I radzę ci dobrze, żebyś była bardzo przekonywająca, bo jeśli szukają mnie za zabójstwo Hoyle'a, to wkrótce dostarczę im rzeczywistego powodu - przeciągnął ostrze po jej sutku. - A zawsze miałem pociąg do rudzielców. Sayre siedziała w biurze szeryfa, razem z Rudym i detektywem Scottem, gdy do środka wszedł Beck. Wyglądał fatalnie, podobnie jak ona. Przejeżdżając obok fabryki, Sayre zauważyła demonstrację. Nie było to dla niej zaskoczeniem, ponieważ dzień wcześniej rozmawiała z Clarkiem Dalym. Zadzwonił do niej wkrótce po jej powrocie z Nowego Orleanu. Powiedział, że jest w Centrali, ma przerwę na kawę. Korzystał z komórki kolegi. W jego głosie dało się słyszeć podekscytowanie postępami, jakie zdołał poczynić. - Zidentyfikowałem kilku kapusiów Huffa i ostrzegłem ludzi, żeby uważali, co przy nich mówią, ponieważ o wszystkim usłyszy Huff. - Clark i kilku zaufanych kolegów robili również wszystko, co w ich mocy, aby reszta załogi nie zapomniała o Billym Pauliku. - Nielson uruchomił sprawę z demonstracją. Huff wygłosił wielką przemowę, ale nie udało mu się nas zastraszyć. Wszystko wygląda coraz lepiej, Sayre. Poinformuję cię o postępach, jak tylko będę mógł. Glos Clarka był przesycony optymizmem i pewnością siebie. Sayre pomyślała, że dokonała dobrego wyboru, prosząc go o zaangażowanie się w coś ważnego. Nie odezwał się do niej od tamtej chwili, ale najwyraźniej niezadowolenie wśród załogi wzrosło w ciągu tej nocy, pomimo wysiłków Huffa. Dziś rano do pikiety dołączyli niektórzy z robotników. Wyjaśniało to mizerny wygląd Becka. Wszedł do biura szeryfa Harpera i rzucił ponuro: - Dzień dobry. Odpowiedzieli mu chórem, chociaż bez specjalnego przekonania. Beck zajął wolne miejsce obok Sayre, naprzeciwko biurka Rudego. Wayne Scott pozostał nadal stał. - Jak się mają sprawy w fabryce? - spytał szeryf. - Jest gorąco. - Dzisiaj podobno ma dojść do trzydziestu ośmiu stopni Celsjusza - zauważył Scott. Sayre pomyślała, że Beck miał na myśli raczej coś innego niż temperatura powietrza. - Dziś rano pojawili się kolejni demonstranci. - Beck zignorował Scotta i zwrócił się do Rudego. - W sam czas, żeby przywitać poranną zmianę, która pojawiła się w pracy o siódmej. Niektórzy robotnicy wzięli ulotki, inni nawet dołączyli do pikiety, co naprawdę rozgniewało ludzi lojalnych wobec Hoyle'ów. Atmosfera jest gorąca i nie wiem, jak długo uda się nam utrzymać ich w ryzach. Cały czas próbuję skontaktować się z Nielsonem, porozmawiać, rozwiązać tę rzecz pokojowo, ale nie odpowiada na moje telefony. Odzywał się do ciebie? - zwrócił się nagle do Sayre. Pierwszy raz od powrotu z Nowego Orleanu spojrzeli sobie w oczy. Sayre odczuła to niemal jak fizyczny wstrząs. - Nie - odparła. Spoglądał jej w oczy, jakby szukając potwierdzenia, że kłamie, potem zwrócił się do Rudego: - Nie mogę tu długo siedzieć. Dlaczego chciałeś mnie widzieć? Rudy wskazał na Sayre. - Sayre miała dziś w nocy gościa i pomyślała, że powinieneś usłyszeć, co miał jej do powiedzenia. - Gościa? - Dziś rano do mojego pokoju hotelowego włamał się Klaps Watkins. Beck wpatrywał się w Sayre z zaskoczeniem, a potem spojrzał na Rudego, jak gdyby szukając potwierdzenia jej słów. - Dyżurny odebrał telefon około piątej nad ranem. Od razu wysłaliśmy człowieka, ale zanim dotarł do hotelu, Watkins zdążył się zmyć. Beck spojrzał na Sayre, zlustrował ją od stóp do głów, a potem spojrzał jej w oczy. - Nic ci się nie stało? Czy on... Sayre spuściła głowę, trzęsąc się, gdy odpowiadała na niedopowiedziane pytanie Becka: - Groził, że mnie skrzywdzi, ale tego nie zrobił, poza tym - dotknęła policzka w miejscu, gdzie skaleczył ją nóż Klapsa, gdy przestraszył się klimatyzacji. - Podskoczył na niespodziewany dźwięk. Nie sądzę, że chciał mnie zranić. - Wraz z Wayne'em zapoznaliśmy się z oświadczeniem Sayre, które złożyła oddelegowanemu na miejsce funkcjonariuszowi. Nie słyszeliśmy jednak całej opowieści. Sayre uznała, że powinieneś przy tym być. Beck skinął głową, zatopiony w myślach. - Co zrobił Watkins? Włamał się do pokoju? Sforsował drzwi? - Otworzył zamek wytrychem. Nie założyłam łańcucha na drzwi, co było głupie. Obudziłam się i zobaczyłam go. - Jezu. - Nie spodziewam się, że zdradził pani miejsce swojej kryjówki - wtrącił Scott. - Nie. Bynajmniej. - Czy zauważyła pani, w którą stronę odjechał po wyjściu z motelu? - Nie, ale musiał się oddalić pieszo. Nie słyszałam warkotu motocykla. - Skąd wiedział, gdzie się pani zatrzymała? - Zapewne nie było trudno mnie zlokalizować. W mieście są dwa hotele. Drogą eliminacji. Zauważyła, że bezsensowne pytania Scotta zaczynają irytować Becka. - Może odpuścisz sobie te głupie pytania i pozwolisz Sayre opowiedzieć, co się wydarzyło - rzucił. - Doskonały pomysł - poparł go Rudy, zanim detektyw miał szansę odpowiedzieć na upokarzającą uwagę Becka, - Sayre, zacznij od początku. Nie będziemy ci przerywać. Czego chciał od ciebie Klaps? - Chciał, żebym przekazała ci wiadomość. - Pominęła seksualne wycieczki słowne Watkinsa, jako niemające żadnego znaczenia dla informacji, którą Klaps przeznaczył dla uszu szeryfa. Zgodnie z obietnicą Rudego, nikt jej nie przerywał. - To wszystko. Niemal słowo w słowo. Po krótkim milczeniu Scott zapytał: - Czy próbowała pani ucieczki? - Bałam się, że jeśli spróbuję ruszyć w stronę drzwi, wbije mi nóż w plecy. Jest chudy, ale przegrałabym z nim każdą szarpaninę. - Nie krzyczała pani? - Na początku nie mogłam, ponieważ trzymał rękę na moich ustach. Kiedy mnie puścił, nie krzyczałam, ponieważ nie chciałam go sprowokować do użycia noża. Poza tym, jak miałoby mi to pomóc? Nikt nie potrafił jej odpowiedzieć. Rudy pocierał zapadnięte oczy. Jego skóra nabrała szarego odcienia. Wydawał się też od ostatniego spotkania stracić na wadze, chociaż minęło zaledwie kilka dni. Sayre zastanawiała się, czy szeryf jest chory, czy też był po prostu znękany sprawą. Beck poluźnił krawat i rozpiął guzik pod kołnierzykiem. Wyglądał jak człowiek, który przegrywa walkę ze swoimi demonami. Jedynie detektyw Scott wyglądał na podbudowanego takim obrotem spraw. Poprawił kaburę z pistoletem i rzucił: ... [Read more...]

przytulił Różę do siebie.

- A czy już nie tęsknimy?... - westchnęła Róża wtulając się w dłonie Małego Księcia. Kochani Przyjaciele! W tym miejscu skończył się maszynopis. Brakujących kartek dotąd nie znalazłem, chociaż szukałem ich bardzo długo i bardzo dokładnie. Wciąż ich szukam. Widocznie wiatr porwał je bardzo daleko albo ... [Read more...]

- Wielkość to nie wszystko - rzucił z urazą ambasador.

- Zapewne - zgodziła się uprzejmie. - Miło mi było panów poznać, ale muszę wracać do pracy. - Mówiłem, że jest mi pani potrzebna – przypomniał chłodno Mark. Tammy, która właśnie zamierzała wspiąć się wyżej, po¬nownie spojrzała na niego. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 ubranka.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste